niedziela, 20 października 2013

Rozdział 4 - Pocieszenie i pożegnanie z Fiore

        Aż pewnego wieczoru Michiko przechadzając się po korytarzu parteru wciąż szukając Bunny i jej rodziców usłyszała od strony windy czyjś drżący męski głos mówiący:
- Trzymaj się kochanie, wszystko będzie dobrze. - mówił jakiś mężczyzna. Michiko pobiegła w tamtym kierunku i zobaczyła dziwnie znajomą mu postać owego mężczyzny. Dopiero, gdy zobaczyła małą trzyletnią blond włosą dziewczynkę biegnącą za nim doznała olśnienia. - "To muszą być państwo Tsukino z córką!..." - pomyślała i ruszyła na górę drugą windą, gdy ta już się zamknęła. Musiała chwile poczekać aż w końcu przyjechała. Weszła do środka i próbowała nacisnąć jeden z górnych przycisków. Jeden z pasażerów spytał:
- Gdzie chce panienka pojechać? - spytał. Spojrzała na niego katem oka i zobaczyła, że jest on ubrany w uniform lekarski. Miała szczęście. Uśmiechając się odpowiedziała:
- Proszę mi pomóc. Chce się dostać na piętro, tam gdzie się znajduje porodówka. Mama mojej koleżanki za chwilę urodzi chłopczyka. - wyjaśniła.
- Jesteś z kimś? - spytał.
- Tak. Z wujem i starszym bratem. Rodzice kilka dni temu umarli. - wyjąkała.
- Rozumiem. Współczuję. - mężczyzna poklepał ją po czarnej główce i nacisnął na numer trzy.
- Dziękuję. - chwilę jechali. Mężczyzna wysiał na drugim piętrze, a ona samotna musiała poczekać aż w znajdzie się na następnym. Gdy winda otwarła się na trzecim natychmiast wysiadła nie zważając na to, że ludzie chcą wejść. Trącała po drodze wszystkich poszukując tej – jednej rodziny.
        Po dziesięciu minutach odnalazła pana Tsukino i jego córkę. Pani Tsukino nigdzie nie było widać. Siedzieli oboje nieopodal sali porodowej naprzeciwko niej. Usiadła niedaleko nich, tak by mieć na nich oko i na salę porodową. Z owej sali po pół godzinie wyszła pielęgniarka i podeszła do obojga.
- Panie Tsukino... ma pan zdrowego ślicznego chłopca. Gratulacje. - powiedziała z uśmiechem. Mężczyzna był bardzo zadowolony przytulił córkę z radości
- Słyszałaś, Bunny? Masz braciszka! - pisnął z zachwytu.
- Tak, tato. Jestem szczęśliwa. Będę się z nim bawić, tulić, karmić... - w tym momencie Michiko szepnęła:
- Czy to nie za wiele? - zachichotała. Na jej nie szczęście oboje to usłyszeli. Dziewczyna podeszła do niej i zapytała:
- Dlaczego się śmiejesz? Może dla tego, że mam brata a ty nie? - zapytała.
- Och, ależ nie. Nie śmieję się z twego szczęścia, gdyż ja mam brata, ale starszego o trzy lata. - wyjaśniła.
- Więc z czego się śmiejesz, panienko? - zapytał teraz jej ojciec.
- Cóż, śmieję się z tego, że mój brat tak samo robił, gdy ja także się urodziłam. Jest mi z tym dobrze. Jest bardzo opiekuńczy, ale... - tu urwała swój monolog i odwróciła się ze łzami w oczach.
- Coś się stało? - spytał nachylając się nad nią.
- Mój brat... stracił pamięć. Nic nie pamięta z wcześniejszych lat. Opowiadał mi, że śni mu się piękna młoda kobieta o blond włosach i mówi... - tu znowu urwała i pobiegła korytarzem by nie palnąć o Srebrnym Krysztale. Biegła ile sił w nogach tym razem schodami do Mamoru i Fiore. Gdy tam dotarła usłyszała głos Fiore:
- Wybacz mi, Mamoru, ale nie mogę dłużej tu zostać... - Michiko zatrzymała się tuż przy progu i zajrzała do pokoju. Mamoru płakał i prosił, by jego przyjaciel został. - ...Niestety, ale nie mogę. Nie mogę zbyt długo przebywać w ziemskiej atmosferze. To mnie by zabiło... - wyjaśnił. - ...Ale jak chcesz zostanę jeszcze godzinę i jeszcze dziś wyruszę w dalszą podróż. - pocieszył go i przytulając. Mamoru uśmiechnął się przez łzy. Stali naprzeciw drzwi. Mamoru zauważył będącą za drzwiami jego siostrę.
- Michiko? Co tu robisz? - zdziwił się. Fiore spojrzał na nią i uśmiechnął się do niej. Dziewczynka niepewnie weszła do sali.
- Ja... szukałam automatu do picia i chciałam wam dać, ale nie znalazłam. Przypadkiem usłyszałam waszą rozmowę. Fiore, na prawdę musisz odjeżdżać? - spytała.
- Tak. Dziękuję wam obojgu za opiekę. - powiedział. Przytulił ją i wyszedł.
- Gdzie idziesz? - spytał Mamoru.
- Idę na dach popatrzeć na gwiazdy i poczekać na ciebie, Mamoru. - wyjaśnił. Michiko pobiegła za nim, ale pobiegła w przeciwnym kierunku. Szukała wszędzie Bunny. Na szczęście znalazła ją po drodze do schodów.
- Bunny, musisz coś dla mnie zrobić! - zawołała zauważywszy bukiet róż w jej małych rączkach.
- Skąd znasz...? - ale nie dokończyła, bo Michiko chwyciła ją za rękę i poprowadziła do sali, gdzie obecnie przebywał Mamoru.
- To w tej chwili najmniej ważne... - oświadczyła, a na czwartym piętrze powiedziała: - ...Chcę cię poprosić byś w jakiś sposób pocieszyła mojego brata, a tym samym jego przyjaciela, gdyż dziś wyjeżdża na zawsze... - wyjaśniła. Pobiegły wzdłuż korytarza aż stanęły w jego połowie chcąc złapać oddech. - ...Pójdziesz do trzecich drzwi po lewej na samym końcu. Tam jest mój brat. Dasz mu jedną różę, a on da ją swojemu przyjacielowi na pożegnanie. Rozumiesz? - spytała. Ta skinęła główką i poszła do wyznaczonej sali. Gdy tylko Bunny weszła Michiko zakradła się do owej sali i przyglądała się tej scenie. Mamoru płakał siedząc na łóżku. Nie chciał nawet otrzeć łez, gdy zbliżyła się do niego Bunny.
- Kim jesteś?
- Nie płacz. - prosiła łagodnym głosem. Chłopiec spojrzał na nią, ale odpowiedział:
- Mój przyjaciel wkrótce odejdzie, a ja nie mogę mu pomóc. - wyjaśnił. - "...Aż się serce kraje" - pomyślała Michiko.
- Teraz Bunny będzie miała braciszka. Moja mama urodziła dzidziusia. To dla ciebie... - wzięła jedną z róż z bukietu, który trzymała i podała ją Mamoru. - ...Proszę. Wszystkiego dobrego. - powiedziała podawszy mu kwiat. Mamoru wziął ją i otarł łzy.
- Dziękuję. - powiedział uśmiechając się. Gdy blond włosa wyszła spojrzała na Michiko.
- Ja też dziękuję. Zrobiłaś bardzo pożyteczną rzecz. Z zewnątrz niewinną, ale wewnątrz wielką. Teraz Mamoru będzie mógł się pożegnać z przyjacielem... - tu uśmiechnęła się i przytuliła ją. - ...a być może jeszcze się spotkają. Wtedy twoja pomoc bardzo się przyda... - powiedziała. Z jej oczu wylatywały łzy. Gdy na nią spojrzała otarła je. Zobaczyła zdziwienie na jej twarzy. - ...Nic nie rozumiesz. Nie szkodzi. Kiedyś na pewno się spotkacie. Jeszcze raz dziękuję i... - urwała, bo zobaczyła jak Mamoru biegnie korytarzem. - ...Bunny, wybacz. Muszę iść za bratem i także pożegnać jego przyjaciela. Kiedyś się jeszcze spotkamy. Cześć. - powiedziała i pobiegła w ślady Mamoru, a dokładniej na dach szpitala. Kilka minut później odnalazła go jak idzie schodami na górę. Dotarła na górę, ale on już stał przy Fiore.
- Nie martw się. Jeszcze tu wrócę... - powiedział. Mamoru wyciągnął ku niemu czerwoną różę. Fiore wziął ją i uśmiechnął się. - ...Dziękuję. Jest śliczna. - powiedział z uśmiechem.
- Fiore, czekaj!... - zawołała. Podbiegła do niego i wtuliła się w niego. - ...Dziękuję, że przybyłeś tutaj. Nie umiałabym pocieszyć brata w taki sposób jak ty. Pozostawiasz w jego pamięci wspaniałe wspomnienia... - powiedziała z płaczem. Spojrzała na niego. - ...Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy. - powiedziała wciągając nos.
- Ja też. Mamoru,... - spojrzał na szesnastoletniego chłopca. - ...jak wrócę dam ci mnóstwo kwiatów. Równie piękny jak ten. - powiedział spojrzawszy na różę, po czym uniósł się w górę i odleciał w kosmos. Po chwili zniknął z ich pola widzenia.
- Michiko? - odezwał się cichym głosem.
- Tak, braciszku? - spytała.
- Czy on kiedyś wróci? - zapytał. Oboje patrzyli w niebo z nadzieją, że to tylko sen. Że on nie odleciał i stoi obok nich.
- Tak, braciszku. Jestem pewna, że pewnego dnia wróci. - powiedziała wtulając w jego tors. Jeszcze przez dziesięć minut tak stali samotnie wtulając się w siebie. W końcu musieli wracać, gdyż ich wuj mógł ich szukać i zamartwiać się. Wrócili do swoich sal.
Gdy następnego dnia późnym popołudniem wrócili do domu Michiko zastanawiała się co z tym fantem zrobić. Przez cały dzień Mamoru był bardzo przybity odejściem Fiore. Jednak wiedziała, że nie tylko z tego powodu. Wiedziała doskonale, że jej bratu śni się księżniczka Serenity prosząca, by ten znalazł Srebrny Kryształ. Wiedziała, że w tym przypadku nie może nic zrobić puki Bunny nie przypomni sobie kim była w poprzednim życiu. Musiała poczekać na odpowiedni moment.

niedziela, 13 października 2013

Rozdział 3 - Odzyskana i utracona pamięć oraz poszukiwania

        Michiko spała cały dzień. Obudziła się późnym popołudniem. Pierwsze co zobaczyła to pielęgniarki chodzące po sali. Żadna z nich nie zauważyła, że dziewczynka już się ocknęła. Dopiero wtedy, gdy chora jęknęła kobiety szybko do niej podbiegły, wtedy dziewczynka spytała cicho:
- Gdzie ja jestem? Co się stało? - wymamrotała.
- Już dobrze. Jesteś bezpieczna... - po chwili pielęgniarka dodała: - ...Zawołajcie lekarza i pana Chibę! - zawołała. Michiko jęknęła powiedziawszy:
- Rety! Nie tak głośno, kobieto! Uszy mi pękną! - zawołała i zakryła uszy. Po chwili przybiegł lekarz i zaczął rozmawiać z kobietami z pytaniem jak dziewczyna się czuje. Po czym zbliżył się do niej badając ją.
- Jak się, panienka czuje? - zapytał.
- Kim pan jest? - zapytała.
- Jestem lekarzem. Spadłaś z drzewa i masz lekki uraz głowy. Wiesz jak się nazywasz? - zapytał.
- Tak. Juli... - zaczęła, ale urwała, gdyż niespodziewanie usłyszała głos w swojej głowie: - "Pamiętaj, że nie jesteś tutaj polką tylko japonką. Masz trzy lata i jesteś siostrą Mamoru Chiba, a na imię masz Michiko" - powiedział głos. Julita patrzyła chwilę w jakiś punkt, a potem poprawiła swoją odpowiedź: - ...Michiko Chiba. - odparła.
- Wiesz ile masz lat? - zapytał.
- Trzy, proszę pana. - odparła. Chwilę potem przyszedł zmartwiony Reiji.
- Panie doktorze, czy nic nie jest Michiko? - spytał, a w jego głosie słychać było zmartwienie.
- Pana bratanica ma lekki uraz głowy, ale nic jej nie będzie. Musi odpoczywać. - objaśnił.
- A co z Mamoru? - spytał.
- Młody Chiba jest trochę w gorszym stanie, bo okazuje się, że stracił pamięć. Nie wiadomo czy ją odzyska. To tylko kwestia czasu. - oświadczył lekarz.
- Co pan sugeruje? - spytał z przerażeniem.
- Uważam, że oboje powinni zostać na jakiś czas w szpitalu puki ich stan się nie poprawi. Panna Chiba może wyjść ze szpitala za cztery dni, ale młody Chiba musi pozostać tutaj, bo uważam, a moi koledzy to potwierdzają, że może mu się pogorszyć. Zostanie w szpitalu pod obserwacją dopóki nie stwierdzimy, że jest wszystko w porządku. Może pan ich oboje odwiedzać. - wyjaśnił pocieszająco. Michiko słuchała tej cichej rozmowy z napięciem i już od razu wiedziała co powinna zrobić: Czekać aż Shingo się urodzi oraz na przybycie Bunny do Mamoru. Pytanie brzmi: Kiedy to się stanie?
- Wuju,... - odezwała się cicho.
- Tak, skarbie? - spytał zbliżywszy się do niej i nachylając się.
- Chcę iść do Mamoru. - oznajmiła.
- Ale, Michiko musisz odpocząć. Jesteś w ciężkim stanie... - powiedział przytrzymując ją, gdyż chciała wstać ze swojego łóżka. - ...Kochanie, Mamoru jest nieprzytomny. Nie możesz go odwiedzić. - powiedział wciąż starając się usadowić bratanicę w łóżku. Jednak ona w końcu stanęła na podłodze i wybiegła na korytarz. Nie miała kompletnie pojęcia gdzie są Bunny i Mamoru. Zatrzymała się po środku jakiegoś korytarza zastanawiając się. Postanowiła odnaleźć salę położniczą. Po paru minutach odnalazła jakąś pielęgniarkę i spytała uprzejmie jak na dziecko przystało:
- Przepraszam panią... - zwróciła się do niej.
- Tak, panienko?
- Chciałabym znaleźć pewną rodzinę. Mają dziewczynkę, ale kobieta powinna urodzić chłopca. Czy jest taka rodzina? - zapytała.
- A wiesz jak oni wyglądają? - spytała pielęgniarka. Przez chwilę Michiko zastanawiała się nad tym. W końcu odpowiedziała:
- Mężczyzna ma czarne włosy, nosi okulary i jest wysoki. Kobieta ma granatowe falowane włosy i czarne oczy. Ich córka jest blondynką, ma niebieskie oczy i dwa kucyki na głowie. Ma około trzech lat. - opisywała ich.
- Sprawdzę, panienko... ale czemu to panienkę interesuje i skąd zna taki szczegółowy opis tej rodziny? - zapytała.
- No bo... - zająknęła się czarnowłosa. Niespodziewanie usłyszała głos Kariny w swojej głowie: - "Skłam jej" - oznajmiła. - "Niezły pomysł" - zamyśliła się i spojrzała na pielęgniarkę, po czym oświadczyła: - ...Mój tata znał tę rodzinę. Był kolegą czarnowłosego mężczyzny. Nie pamiętam dokładnie ich nazwiska. Pomoże mi pani? - zapytała błagalnie.
- Cóż, zobaczę co da się zrobić. - powiedziała kobieta i ruszyła ku ladzie, gdzie usiadła na krześle. Zaczęła w komputerze szukać różnych nazwisk kierując się wskazówkami małej Chiba. Po koło trzech-czterech minutach oznajmiła:
- Znalazłam. Do naszego szpitala przybyło kilka takich rodzin, ale tyko jedna pasuje do panienki opisu. Nazywają się Tsukino. Kobieta przyszła tu z bólami brzucha. Są tu od dwóch dni. Kobieta jest na czwartym piętrze w jednej z sal. - wyjaśniła jej.
- Dziękuję pani. Do widzenia. - pomachała pielęgniarce i już jej nie było, gdyż pobiegła bardzo szybko ku schodom.

~~*~~

W tym samym czasie...
        Reiji siedząc przy łóżku swojego bratanka czekał na jego przebudzenie. Czekał godzinę aż nagle usłyszał ruch i jęknięcie od strony łóżka.
- Mamoru! - zawołał zbliżając się do niego. Chłopak spojrzał na wuja i zapytał cichym głosem:
- Gdzie ja jestem? Co się stało? - zapytał.
- Miałeś wypadek samochodowy. Lekarze mówią, że uderzyłeś się w głowę.
- A właściwie... kim ja jestem? - spytał. Mężczyzna spojrzał na niego i pomyślał: - "Lekarze mówili prawdę. Stracił pamięć" - zamyślił się. Postanowił powiedzieć mu prawdę.
- Nazywasz się Mamoru Chiba, masz sześć lat, siostrę Michiko, mnie swojego wuja Reiji Chibę, a także ciotkę od strony mamy. Ma na imię Ayako Fukuda. Twoi rodzice niestety zginęli w wypadku samochodowym. Zaopiekuję się wami. - objaśnił. Mamoru patrzył na niego. Miał uczucie, że go zna. Tak czy siak musiał mu zaufać.
- A gdzie moja siostra? - zapytał. Mężczyzna rozejrzał się, po czym wyszedł mówiąc do chłopca:
- Poczekaj tutaj. Niedługo wrócę. - powiedział. Mężczyzna wyszedł zostawiając chłopca samego.
        Zbliżał się wieczór. Jak tylko Mamoru wyjrzał przez okno niespodziewanie rozpadał się deszcz. Zrobiło mu się smutno na widok takiej ulewy i informacji od jego wuja, ale był zadowolony, że jest ktoś kto może się nim zaopiekować. Po wielu minutach wpatrywania się zauważył błysk na niebie, który poleciał ku najbliższej ulicy. Uderzenie było dość silne. Nikt nie mógł przeżyć go. Coś mu mówiło by wyszedł i sprawdził to. Jak pomyślał, tak zrobił. Wyszedł na zewnątrz po drodze prosząc o parasolkę. Wybiegł ze szpitala i odszukał to coś, co spadło. Po paru minutach znalazł dziwnego małego chłopca o turkusowych długich włosach leżącego na ziemi.


        W tym samym momencie Michiko, wciąż szukając państwa Tsukino usłyszała w swojej głowie głos Kariny: - "Szybko! Wyjrzyj przez okno!..." - zawołała. Dziewczyna zatrzymała się. Była zdezorientowana. Nie wiedziało o co chodzi jej przyjaciółce.
- Ale dlaczego? Dlaczego mam to zrobić? - spytała w przestrzeń zapominając, że jest pośrodku korytarza zapełnionym ludźmi. Karina cierpliwie odparła: - "...Mamoru właśnie znalazł Fiore! Są na ulicy!" - Czarnowłosa w mgnieniu oka wybiegła po drodze zabierając jakiejś kobiecie parasolkę, która była oparta o blat tuż obok niej. Dotarła do niego już w momencie, gdy Mamoru pomagał obcemu wstać.
- Mamoru, braciszku! Zaczekaj! Pomogę ci! - zawołała. Chłopiec spojrzał na nią i pomyślał: - "To musi być moja siostra" - stwierdził w myślach.
- Michiko, co tu robisz? - zapytał.
- Chcę ci pomóc zanieść tego chłopca do szpitala. - odparła.
- To fajnie. Pomóż, weź go za drugie ramię. - zasugerował. Dziewczynka tak zrobiła. Po kilku minutach byli na miejscu. Zanieśli go do sali szpitalnej, gdzie spał Mamoru. Położyli turkusowo włosego na łóżku młodego Chiba.
- Dziękuję. - szepnął, a po chwili zasnął.
- A co panienka tu robi? - rozległ się głos jakiegoś mężczyzny. Oboje obejrzeli się w stronę drzwi, gdzie stał lekarz.
- Ja chciałam odwiedzić brata, ale nie zastałam go tutaj, więc szukałam po szpitalu aż zobaczyłam przez okno jak nachyla się nad czymś. Postanowiłam pójść zobaczyć co się dzieje. Gdy dotarłam na miejsce zauważyłam, że trzyma pod ramię tego chłopca. - pokazała na chłopca leżącego na łóżku Mamoru. Doktor sprawdził stan nieznajomego, a potem oświadczył:
- Nic mu nie jest, poza tym, że jest wycieńczony i słaby. Potrzeba mu odpoczynku. - stwierdził.
- Ach tak. - szepnął Mamoru.
- Nie może tu zostać. - dodał lekarz.
- Jak to? - spytała Michiko.
- Nie jest zarejestrowany w szpitalu. - oświadczył.
- Panie doktorze!... - zawołał Mamoru. - ...Co by pan powiedział bym ja wraz z siostrą zaopiekowali się nim puki nie wyzdrowieje? - spytał z nadzieją.
- No dobrze, ale sami też się nie przemęczcie. To było by źle dla waszego zdrowia. - stwierdził.
- Oczywiście, panie doktorze. Obiecujemy. - powiedzieli zgodnie.
Tak więc rodzeństwo Chiba opiekowali się nieznanym (tylko dla Mamoru) chłopcem przez kilka dni. Przez ten czas opowiadali o sobie, ale nowo poznany nie mówił skąd pochodzi.
        Pewnego dnia Michiko postanowiła oto zapytać.