niedziela, 1 września 2013

Rozdział 2 - Przeniesienie i wypadek

        Karina obudziła się w dziwnym miejscu. Czuła, że jej ciało się zmieniło. Była pod postacią niemowlęcia, ale miała jasny umysł, a dokładniej umysł dorosłego człowieka. Zauważyła także dwa małe kucyki na czubku swojej głowy i na dodatek były czarne jak heban. Miała na sobie piękną długą sukienkę z czarnymi obwódkami. Dopiero teraz do niej docierało, że stała się Kurai. Rozejrzała się. Wokół było ciemno, ale wyczuła, że ktoś nadchodzi. Nagle zobaczyła twarz pięknej kobiety. Jej włosy były jasnofioletowe, a na czubku głowy posiadała dwa kucyki. Wyglądała jak ona, ale w starszej wersji.
- Witaj, Kurai, moja córko. - przywitała się. - "Co ona sobie myśli? Że jestem jej jakąś córką i..." - tu urwała swoje rozmyślenia, gdyż coś sobie przypomniała. W jej umyśle pojawiały się pojedyncze sceny z jej życia aż w końcu to ostatnie w kawiarni. Potem przypomniała sobie jak królowa Selene przemieniła ją i jej sąsiadkę Julitę w dwie małe dziewczynki. Nim wtedy zemdlała musiała chyba stracić pamięć, jednak teraz wszystko sobie przypomniała. Miała wejść do snu Julity, gdy ona będzie jedną z ziemianek w Japonii. Miała ona być młodszą siostrą Mamoru Chiba, a ona miała jej przypomnieć o jej przeszłości i misji.
- Matko, zrobię wszystko, by Endymion był bezpieczny i doprowadzę, by oboje z moją siostrą się połączyli. - oświadczyła kłaniając się.
- Bardzo się cieszę. Będę was z góry obserwować. Powodzenia. - i zniknęła. Za to Karina rozejrzała się dookoła. Miała wrażenie, że ktoś tu jest, ale nie wiedziała kto. Nagle przed nią pojawił się ekran, na którym była mała czarnowłosa dziewczynka. Po chwili zobaczyła jakąś parę. - "...To chyba Julita pod postacią japonki, a to jej rodzice. Najwyraźniej dopiero się urodziła. Ciekawe czy Bunny też się urodziła?" - to ostatnie pytanie jakby się zrealizowało, gdyż pojawił się ekran z blond włosym niemowlakiem.
- Niewiarygodne! Wystarczyło, że o tym pomyślałam i się pojawiło!.. - zawołała. - ...Hm... Poczekam aż trochę podrośnie, wtedy... z nią porozmawiam, gdy będzie spała. Teraz jest za mała. - postanowiła. Jak powiedziała tak zrobiła.

~~*~~

Trzy lata później... W noc poprzedzający wypadek samochodowy...
        Wszyscy domownicy spali. Nawet mała dziewczynka o imieniu Michiko. Śniła jej się ładna mała dziewczynka o czarnych włosach i niebieskich oczach. Czuła, że może jej ufać.
- Kim jesteś?... - spytała: - "Jestem twoją intuicją, twoim przeczuciem. To ja mówiłam ci co się wydarzy nim się wydarzyło. Na imię mi Karina, ale jestem wcieleniem księżniczki Kurai, która ma obowiązek chronić swoją siostrę-bliźniaczkę Serenity. Jednak o tym później porozmawiamy. Mamy czas. Teraz muszę cię ostrzec..." - ...Przed czym, Kurai? Co się stanie?... - dopytywała się. - "Jutro twoi rodzice zginą w wypadku samochodowym, a twój bart Mamoru straci pamięć. Nie będzie pamiętać kim tak naprawdę jest. Musisz mu powiedzieć, ale delikatnie żeby wasi rodzice nie jechali samochodem. Zrób wszystko, by nic im się nie stało. Chociaż..." - tu się zawahała. - ..Kurai, co się stało? - spytała Michiko. - "...Chociaż z drugiej strony musisz dopuścić do tego by zginęli, bo Mamoru będzie miał od tamtego czasu sny z moją siostrą. Gdy będzie w szpitalu postaraj się go wspierać mimo straty..." - nagle Kurai zniknęła mówiąc na koniec: - "...Nie zapomnij, że zawsze będę z tobą i będę cię wspierać w każdej chwili życia. Do zobaczenia następnym razem" - i już jej nie było, za to Michiko obudziła z krzykiem w ustach.

~~*~~

Rzeczywistość... Pokój Michiko...
         Nagle do jej pokoju wpadli nieco zdenerwowani i zaniepokojeni rodzice dziewczynki.
- Michiko, co się dzieje?! - zawołała jej matka.
- Miałam... miałam sen. Dziwny sen... - tu urwała, bo usłyszała głos w swoje głowie: - "Nie mów nikomu o naszych spotkaniach. To będzie nasz sekret. Poza tym nie zrozumieli by tego." - Był to głos Kurai. - ...Mamo, tato nie jedźcie dziś do szkoły z Mamoru! - zawołała.
- Kochanie jesteś zmęczona. Powinnaś się wyspać. Obudziłaś nas w środku nocy. - zauważył jej ojciec. Dziewczyna była trochę roztrzęsiona, ale wiedziała co mówi. Czuła, że może zaufać Kurai i... że ją zna. Powiedziała jej, że naprawdę ma na imię "Karina", ale chciała by mówić do niej "Kurai". Dlaczego?
- Może macie rację. Idę dalej spać. Dobranoc. - oświadczyła.
        Następnego dnia odbyła nie miła rozmowa między Michiko a jej rodzicami.
- Dlaczego nie mogę jechać? - marudziła trzyletnia czarnowłosa dziewczynka. Miała długie rozpuszczone włosy, a jej oczy były niebieskie jak błękit nieba. To ją odróżniało od innych japońskich dzieci.


- Kochanie, nie możesz jechać z nami do ciotki Ayako. - wyjaśnił córce równie czarnowłosy mężczyzna. Ayako pracowała w przedszkolu w Tokio. Była ona siostrą jej matki.
- Michiko, wujek Reiji zaopiekuje się tobą. - wyjaśnił jej ojciec pokazując na swojego brata stojącego tuż za nim uśmiechniętego od ucha do ucha.


- Ale dlaczego Mamoru musi z wami jechać, a ja nie? - spytała dziewczynka nazywana Michiko.
- Skarbie, musimy go zawieść do szkoły. Dziś zaczyna pierwszy dzień. Mieszkamy na przedmieściach i to dla ciebie za daleko. Wybacz, ale nie możesz jechać. - wyjaśniła jej matka.
- Przepraszam cię... - odezwał się jej brat. - ...Jak wrócę opowiem ci jak było w szkole. Zgoda? - pocieszał ją Mamoru klepiąc po ramieniu.
- Obiecujesz, Mamoru? - spytała.
- Obiecuję. - odparł i przytulił ją.

~~*~~

Wieczorem...
        Michiko siedziała sama w salonie bawiąc się swoimi zabawkami, które przyniosła ze swojego pokoju. Po kilkuminutowej zabawie usłyszała głos w swojej głowie: - "Idź do domku na drzewie" - Wstała z podłogi i szła jak w laturgu na zewnątrz. Nie mogła się powstrzymać, by nie iść. Jej nogi same prowadziły ją ku drzewu stojącego pięćdziesiąt metrów od domu. Weszła po drabinie opartej o drzewo aż na samą górę. Gdy znalazła się już w domku zamrugała kilka razy oczami i rozejrzała się.
- Co ja tu robię? - zapytała samą siebie, nagle obejrzała się i krzyknęła. Jej wrzask usłyszał wuj. Wyjrzał przez okno, by zobaczyć co się dzieje. Mimo ciemności zobaczył niewyraźną sylwetkę swej bratanicy stojącej na szczycie domku na drzewie.
- O matko! Nie! Michiko!... - wybiegł z domu i pobiegł ile sił w nogach do drzewa, gdyż zauważył, że dziewczynka próbuje zejść z drabiny. Obawiał się o nią, gdy tak schodziła z niej. - ...Michiko, zostań tam. Idę do ciebie! - zawołał do niej. Był to błąd, bo nie powinien tak głośno i nagle krzyczeć, gdyż gdy tylko usłyszała jego nagły głos niespodziewanie szczebel, na którym miała lewą stopę pękł, a drugą nogę miała właśnie postawić na następnej. Poślizgnęła się krzycząc. Udało jej się nie spaść, gdyż pochwyciła się kolejnego szczebla drabiny.
- Pomocy!! - krzyknęła.
- Michiko, trzymaj się! Idę do ciebie... - zaczął powoli wchodzić po drabinie. Jednak, gdy tylko ją pochwycił, ręka mu się ześlizgnęła z jej drobnego ciała i spadła na ziemię. Dla tak małej dziewczynki było dość wysoko. Wrzasnęła ponownie. - ...MICHIKO!... - wrzasnął z rozpaczą. Spadła na wznak. Natychmiast zszedł i sprawdził jej stan. Ulżyło mu, że żyła. Wziął ją na ręce i zaniósł do domu nie wiedząc, że w tym samym momencie wiele kilometrów od ich domu miał wypadek pewien chłopiec i jego rodzice. Gdy Reiji Chiba położył swoją bratanicę na łóżku w jej pokoju. Coś... lub KTOŚ mówiło mu, by nie wzywać karetki, że nic jej nie będzie. Nie wiedział dlaczego.

~~*~~

        Dziewczynka nie budziła się od dłuższego czasu. Gdy minęło pół godziny poruszyła się.
- Michiko, nic ci nie jest? - spytał nachylając się nad nią. Czarnowłosa jęknęła szepcząc cicho:
- Endymion... - jej głos był drżący i pełen obaw i jakiś inny. Był mu to obcy głos. Nie znał go. - ...Endymion... - łza wyleciała jej z oczu.
- Michiko, co się dzieje? Kim jest Endymion? - dopytywał się Reiji.
- Mój brat... Mamoru... jest w niebezpieczeństwie... - szepnęła. - ...Spiesz się... Szosa... Wypadek... Książę... żyje... - tu jęknęła głośno i zemdlała. Reiji nic z tego nie rozumiał. Nie wiedział kim jest ten cały Endymion, ale czuł iż z Mamoru jest coś nie tak.
Myślał tak około godziny, przeszło mu przez myśl czy Michiko nie ma gorączki. Postanowił zadzwonić po lekarza, ale nim wziął do ręki telefon rozległ się sygnał telefonu. Chiba natychmiast złapał za słuchawkę.
- Słucham? - zapytał.
- Czy rozmawiam Reiji Chibą? - zapytał męski głos w słuchawce.
- Przy telefonie. - odparł.
- Panie Chiba, muszę z przykrością powiadomić, że pański brat i bratowa nie żyją. Mieli wypadek na szosie. - powiedział głos. To zszokowało mężczyznę. Nagle sobie coś uświadomił. Michiko mówiła w agonii, że Mamoru jest w niebezpieczeństwie i dodała, że to się wydarzyło na szosie. Skąd to wiedziała? Musiał się dowiedzieć, ale teraz ważne było czy...
- Proszę pana, czy było z nimi dziecko, mały sześcioletni chłopiec? - zapytał.
- Nie widziano żadnego dziecka, ale proszę przyjechać pomógłby pan w poszukiwaniach. - oświadczył głos. Reiji miał złe przeczucia. Bardzo złe.
- Dobrze. Niedługo będę. - powiedział i odłożył słuchawkę w tym samym momencie co Michiko się ocknęła.
- C-co się dzieje? - spytała.
- Michiko, nic ci nie jest! - zawołał objąwszy ją.
- Wuju, udusisz mnie!... - pisnęła próbując złapać oddech. - ...Powiedz mi, co się stało? - dopytywała się.
- Nie pamiętasz? Poszłaś do domku na drzewie, a potem próbowałaś zejść. - wyjaśnił.
- Zejście pamiętam, ale tego, że do niego szłam to już nie... - odparła. - ...Proszę, powiedz co się działo, gdy byłam nieprzytomna? - spytała.
- No więc... Po godzinie zaczęłaś mamrotać dziwne zdania. - oświadczył.
- Jakie zdania? Nie pamiętam. - zamyśliła się chwytając się za podbródek.
- Mówiłaś, że Mamoru jest w niebezpieczeństwie, i że to się stało na szosie. Niedługo potem zadzwonił telefon z wiadomością, że... że twoi rodzice... nie żyją. - wyjaśnił. Dziewczynkę zszokowało to. Mamoru jechał z nimi!
- A mój brat? Czy on żyje? - spytała. Reiji zawahał się.
- Cóż, nie wiadomo. Chcę właśnie pojechać tam i odszukać go, gdyż przez sen mówiłaś, że jakiś książę Endymion żyje... - objaśnił. To już doszczętnie zaskoczyło Michiko Chibę. Tylko ona i Kurai wiedziały o tym, że Mamoru jest wcieleniem księcia Endymiona. Jeśli się domyśli kim on jest... - ...Nic ci nie jest? - dopytywał się widząc jej twarz.
- Wuju, chcę jechać z tobą. - postanowiła.
- Ale, kochanie jest noc i...
- Nie pójdę spać póki mój brat się nie odnajdzie!... - zawołała stanowczym głosem i skierowała ku wyjściu. - ...No chodź, wuju Reiji. Czas nagi. - oznajmiła. Tak więc bez żadnych dyskusji i protestów oboje weszli do samochodu.
Gdy po pół godzinie dojechali na miejsce wypadku postanowił sprawdzić czy wszystko jest w porządku. Zatrzymał się obok zniszczonej poręczy i wyjrzawszy zobaczył w dole zniszczony samochód Daisuke Chiba i jego żony Hikari.
- Nie,... - wymamrotał. - ...to nie może być prawda! Daisuke! Hikari!... - Zbiegł na dół i pobiegł ku zniszczonemu samochodowi. Był oszołomiony stanem samochodu. Sprawdził czy pasażerowie żyją. Okazało się, że jego brat i bratowa nie żyją. Sprawdził tylne siedzenie i zobaczył, że nikogo tam nie było. Rozejrzał się. - ...Mamoru! Gdzie jesteś?? Mamoru! - krzyczał szukając go wszędzie. Nagle po około dziesięciu minutach szukania wraz z innymi ratownikami odnalazł małego chłopca nieco niżej. Sprawdził jego stan i odetchnął z ulgą. Żył! Michiko miała rację. Mamoru żył. - ...Mamoru, obudź się, proszę. - jednak nie ocknął się. Postanowił zanieść chłopca do swojego samochodu. Po kilku minutach Mamoru i Michiko byli na tylnych siedzeniach samochodu. Postanowił zawieść ich oboje do szpitala. Nie wiadomo jak długo będą spać. Cała nadzieja w lekarzach.